Po kilku latach ciężkich bojów wierny rycerz powrócił do królewskiego zamku. Klęknął przed majestatem, złożył u stóp króla zakrwawiony i wyszczerbiony miecz i rzecze:
– Wasza Wysokość, przez ostatnie pięć lat wyrzynałem w pień wsie, puszczałem z dymem miasta, gwałciłem kobiety, topiłem dzieci – wszystko, by pognębić twoich wrogów na zachodzie…
– Zaraz, zaraz… – przerwał niepewnie król. – Przecież ja nie mam żadnych wrogów na zachodzie.
– Teraz już masz.