Archiwa autora: dowcipy

– Mamusiu, mamusiu! mogę ciasteczko?
– Ależ oczywiście synku weź sobie, leżą na stole.
– Mamusiu, mamusiu ale ja nie mam rączek.
– Nie ma rączek, nie ma ciasteczek.

VN:F [1.9.22_1171]
Rating: 0 (from 0 votes)

Jan Kochanowski siedzi pod lipą i cierpi, bo już od dłuższego czasu nie miał natchnienia. Wtem zobaczył unoszącą się nad nim muzę i woła:
– Wena! Wena! chodźno tutaj!
Weż mi coś podpowiedz, bo mnie skręci. Dzieciaki w szkole nie będą miały się o czym uczyć jak czegoś nie napiszę. Wena pochyliła się do ucha i coś zaszeptała. A Janek na to:
– Spadaj, to już było! Wymyśl coś lepszego.
Wena znów się nad nim pochyliła, zaszeptała, a Kochanowski znowu:
– Wena nie cuduj tylko coś wymyśl, bo ci przywalę.
Muza znów się nad nim pochyliła i znów zaszeptała.
Na twarzy Kochanowskiego zajaśniał uśmiech i mówi:
– Ty wiesz co, że to może być dobre.
Z błyskiem w oku krzyczy spod lipy w stronę dworu:
– Urszulka! Chodźże prędziutko do tatusia…

VN:F [1.9.22_1171]
Rating: 0 (from 0 votes)

Bandyta do dziecka:
– Dawaj 50 zł!
– A ma pan wydać z 200?

VN:F [1.9.22_1171]
Rating: 0 (from 0 votes)

– Tato dlaczego pies sąsiadów już nie szczeka?
– Nie pyskuj smarkaczu, tylko jedz kotlety!

VN:F [1.9.22_1171]
Rating: 0 (from 0 votes)

{Prawdzie przedsięwzięcie, wymaga przynajmniej 3 osób (mężczyzn) dla dobrego efektu, ale za to jest co potem wnukom opowiadać.}
– {ŚJ} Dzień dobry…
– O, jesteście. Wchodźcie… {zostawiamy drzwi półotwarte i udajemy się w głąb mieszkania. Wszystko szybko i sprawnie. Na pewno poczują się niepewnie, ale powinni wejść. Po ich wejściu do przedpokoju powinni się tam zebrać wszyscy domownicy}
– Macie towar?
– {ŚJ} Ale to chyba pomyłka, chcieliśmy…
– Jaka pomyłka?! Jaka pomyłka! Chcecie mnie w wała zrobić?! Powiedzcie Cichemu, że ten numer nie przejdzie.
– {ŚJ} Ale my jesteśmy Świadkami Jehowy. Nie mamy żadnego towaru.
– Nie ściemniaj mi cieciu! Skąd wiedziałeś, że trzeba zapukać 3 razy {lub 4, 5 itd. W zależności od tego ile razy zapukali…}
– Ale my naprawdę nie rozumiemy.
– To już bez znaczenia, i tak za dużo wiecie.
– Dziara, idź do kuchni po gnata.
– Wezmę kosę.
– Chyba jest jedna na parapecie… {Wszyscy powinni się rozejść w poszukiwaniu ww. narzędzi. Trzeba dać ŚJ czas na odejście. Ten numer stosuje się jako finał kariery. Po nim Świadkowie Jehowy już nigdy nie wrócą.}

VN:F [1.9.22_1171]
Rating: 0 (from 0 votes)

Telefon do radia. Głos kobiecy:
– Dzień dobry, chciałam powiedzieć, że znalazłam dziś rano portfel. W środku było trzy tysiące złotych w gotówce, oraz czek na okaziciela opiewający na sumę 10.000 euro. Było też prawo jazdy na nazwisko Stanisław Kowalski zamieszkały przy ulicy Koszarowej 15 m 6 w Warszawie. Mam w związku z tym małą prośbę:

… proszę panu Stasiowi puścic jakiś fajny kawałek z dedykacją ode mnie!

VN:F [1.9.22_1171]
Rating: 0 (from 0 votes)

Mama pyta małego dresiarza:
– Synku masz coś do prania?
– Nie, pranie jest spoko.

VN:F [1.9.22_1171]
Rating: 0 (from 0 votes)

Podjeżdża beemka pod blok, wysiada dres i wrzeszczy:
– Kryyyyśkaaa!
Na balkon na piątym piętrze wypada teflonowa blondynka.
– Co?
– Zrób se grę wstępną, zara przyjde.

VN:F [1.9.22_1171]
Rating: 0 (from 0 votes)

Dres ze swoją nową laską przychodzi do knajpy ze stiptizem.
Po pewnym czasie dziewczyna pyta kusząco:
– Masz erekcję?
– Nie, Nokię! – odpowiada dres.

VN:F [1.9.22_1171]
Rating: 0 (from 0 votes)

Dresiarz podjeżdża beemką pod okna na blokowisku i drze się:
– Zajebala! Zajebala! Za-je-ba-laaaa!!!
Z okna wychyla sie laska:
– Izabela, kretynie, Izabela!

VN:F [1.9.22_1171]
Rating: 0 (from 0 votes)