– Ja mam dziesięciu braci i jak byliśmy mali, to byliśmy bardzo biedni. W niedzielę wieczorem się kąpaliśmy. Wtedy tata grzał wodę w dużym garnku i kąpał nas po kolei. Pamiętam, że dwaj ostatni uprawiali zapasy w błocie.
– Jest ojciec?
– Jest. – odpowiada szeptem dziecko.
– To poproś go.
– Nie mogę. – szepcze dziecko.
– Dlaczego?
– Bo jest zajęty. – szepcze dalej.
– A mama jest?
– Jest.
– To poproś mamę.
– Nie mogę. Też jest zajęta.
– A czy oprócz mamy i taty jest jeszcze ktoś w domu?
– Tak, policja. – potwierdza nadal szeptem maluch.
– No to poproś pana policjanta.
– Nie mogę, jest zajęty.
– Czy jeszcze ktoś jest w domu?
– Straż pożarna, ale pan strażak też jest zajęty.
– Powiedz mi dziecko, co oni wszyscy robią u was w domu?
– Szukają.
– Kogo?
– Mnie…
Pewien szejk z naftowej krainy chciał sobie kupić samochód. Ale nie byle jakiego Rolls Royce’a lecz cos dużo porządniejszego. Łapie wiec za telefon i obdzwania najróżniejsze fabryki luksusowych samochodów. Ale nic mu nie odpowiada. W końcu dziwnym trafem łączy się z fabryką „Trabantów”.
– Ile czeka sie u was na samochód?
– A z 5 lat, ale może być i dłużej…
Ho ho! – myśli szejk – jak sie tyle czeka to dopiero musi by ekstra wozik!
– Zatem zamawiam jeden. Jestem szejk takitoataki. Przyślijcie jak najszybciej!
I odkłada słuchawkę. A w fabryce panika. Przecież nie mogą kazać czekać królowi nafty na „Trabiego” przez tyle lat! Ładują samochód na najbliższy statek i wysyłają szejkowi. W 2 tygodnie później szejk chwali się w klubie: – A na mój nowy supersamochód będę czekał chyba z 5 lat! Ale firma już po tygodniu przysłała mi plastykowy model wozu… i on działa!!!
Uciekają partyzanci, gonią ich Niemcy. Wpadli do obory, patrzą skóra leży na słomie, no to bach, Franek poszedł w przód, Józek w tył i udają krowę. Niemcy wpadli do obory, zobaczyli wychudzone zwierzę, a że to gospodarny naród, to postanowili coś z tym zrobić. Franek (ten z przodu) z przerażeniem szepce do Józka:
– Jezus Maria, oni kubeł siana niosą, co robić?
– Jedz Franiu jedz, bo się wyda!
Wściekły Franiu zeżarł co mu dali i widzi, że idą z dokładką!
– Jezus Maria, oni drugi kubeł siana niosą, co robić?
– Jedz Franiu jedz, bo się wyda!
Zeżarł, a za chwilę:
– Rany Boskie oni z wiadrem wody idą!!!, co robić?
– Pij Franiu pij, bo i wyda!!!
Wpił, i jak głupi rechocze. Pyta się Józek:
– Ty Franek z czego tak rechoczesz?
– Trzymaj się mocno Józiu!!! Oni byka prowadzą!!!….
Mąż pyta żonę:
– Co to jest: długie, czerwone i często staje?
– Ty świntuchu! – woła oburzona kobieta.
– Ha! ha! Tramwaj! – śmieje się tryumfalnie mąż.
Za kilka dnie na przyjęciu żona postanowiła opowiedzieć ten sam dowcip.
– Co to jest: długie, czerwone i często się pręży?
Mąż pod nosem mruczy do kolegi:
– Ciekawy jestem, jak ona z tego tramwaj zrobi?