W bóżnicy.
Chasyd, wsłuchany w pojękiwania cadyka, modląc się podnosi głos coraz wyżej.
— Słuchaj — szepcze mu do ucha najbliższy sąsiad — nie wrzeszcz tak na Pana Boga! Po dobroci wskórasz więcej.
W prasie wiedeńskiej ukazało się następującej treści ogłoszenie: „Dla dzieci barona Rotszylda poszukiwany jest nauczyciel gry na fortepianie ze znajomością języków angielskiego i francuskiego. Zgłoszenia przyjmuje sekretarz barona Rotszylda
Następnego dnia w pałacu barona Rotszylda zjawił się niepozorny, z chasydzka ubrany Żyd galicyjski.
– Ja w sprawie ogłoszenia.
Sekretarz Rotszylda spogląda na klienta ze zdziwieniem.
– Przepraszam pana bardzo, a czy pan zna angielski i francuski?
– Nie, nie znam.
– A czy pan umie udzielać lekcji gry na fortepianie?
– Nie, nie umiem.
– To po co pan przyszedł?
– Przyszedłem powiadomić pana barona Rotszylda, żeby na mnie nie liczył.
Na cmentarzu żydowskim odbywa się pogrzeb małego dziecka. Nad otwartym grobem stoi matka i zawodzi:
— Kochany syneczku, jak staniesz przed obliczem Stwórcy wyproś u niego dużo pieniędzy dla twoich rodziców i szczęśliwą starość. I wybłagaj u wiekuistego, żeby twoje dwie siostry mogły być zaopatrzone w duży posag, a twoi bracia Natan i Dawid, żeby dostali za żony dobre i ładne, pobożne i posażne panny, A twojego najstarszego brata Chaima, żeby zwolnili z wojska. I poproś Jehowę, żeby twój kochany. wujek Abraham wreszcie wyzdrowiał…
Obok zawodzącej matki stoi oparty o łopatę grabarz. Kiedy litania próśb ciągnie się w nieskończoność, grabarz trąca zawodzącą kobietę i mówi:
— Paniusiu kochana, jak się ma tyle interesów do Pana Boga, to się nie posyła takiego małego dziecka, tylko się idzie samemu.